Nie ustąpię!
Po mimo iż wyświetlenia i popularność bloga spada, z rangi nieznany do rangi nieistotny, ja się nie poddam. Po mimo iż miałem okres zwątpienia, zniechęcenia to będę pisać dalej. Nie warto się poddawać. Gdyby Kolumb się poddał nie odkrył by księżyca, a gdyby Edison się poddał nie stworzyłby jelcza. Także trzeba walczyć pomimo represji społeczeństwa, osób bliskich znajomych, małymi krokami dążyć do celu. Ja zdaję sobie z tego sprawę, że ten blog nigdy nie będzie popularny, oblegany przez miliony czytelników, ale zacznie zależeć mi na tej małej grupie stałych czytelników, czyli 10 osób. Nie docierają do ciebie argumenty o nie poddawaniu się? Gdyby twoja Matka się poddała to być może nie istniałbyś i nie należał do skomplikowanej grupy jaką są ludzie. Taka lekcja na dziś. Ponarzekam na siebie za to, że za łatwo chciałem odpuścić, że za szybko chciałem być trochę popularny na blogowej scenie. Za to, że chciałem zostawić tą mikroskopijną grupę ludzi, której moje wpisy poprawiały humor, lub wpędzały w intrygę. Także będą wpisy rzadziej, ale lepsze. Liczy się jakość nie ilość! (motto nie obowiązuje przy narządach płciowych).
Więc trzymajcie się. Naprawdę byłbym bardzo wdzięczny gdybym zobaczył mały komentarz pod wpisem.
BTW: Wpadłem już na to jak subskrybować blog, po prawej stronie jest przycisk "dołącz do witryny" czy jakoś tak. Click i jest ;_;.
///Maruda
poniedziałek, 20 maja 2013
niedziela, 19 maja 2013
Czy warto to ciągnąć?
Średnio widzę sens pisania dalej bloga. Wyświetlenia dochodzą niekiedy do zera, więc po prostu świetnie. Jednak, że warto było spróbować, może jestem w czymś innym lepszy, nie wiem okaże się.
Ciężko jest się wybić, powiem szczerze, mnie się to nie udało nawet na kilka sekund.
Chyba zamykam bloga, bo dobre pomysły na wpis marnują się dla zerowej liczby odbiorców. :<
Czas zając się czymś lepszym, no nie wiem czymkolwiek. Powrócę zapewne w internetach, pod inną nazwą, ale się upomnę jako maruda. Polecam czytanie blogów Kominka. Bywajcie.
///Maruda.
piątek, 17 maja 2013
Godne poczytania
Dla osób, które nie miały okazji poczytać moich starszych wpisów, włala! Linki do najciekawszych.
Jutro jakiś kraj zostanie opisany.
http://marudapl.blogspot.com/2013/03/sasiedzi-zapewne-jezeli-ktos-mieszka-w.html sąsiedzi
http://marudapl.blogspot.com/2013/03/nauczyciele-gdy-jest-sie-poczatkujacym.html nauczyciele
http://marudapl.blogspot.com/2013/03/polska-pogoda-4-pory-roku-od-pierwszych.html pogoda
http://marudapl.blogspot.com/2013/04/niemcy-jakos-nasze-kraje-niespecjalnie.html Niemcy
http://marudapl.blogspot.com/2013/04/rosjanie-polak-rusek-dwa-bratanki-czy.html Rosjanie
http://marudapl.blogspot.com/2013/04/komunikacja-miejska-czyli-o-autobusach.html komunikacja miejska
Nie znaczy, że inne wpisy są słabe, ale te były najczęściej wyświetlane.
Polecam zjechać w dół i poczytać posty w maju utworzone.
Nie jestem leniwy, tylko zmęczonu :x
///Maruda
Dla osób, które nie miały okazji poczytać moich starszych wpisów, włala! Linki do najciekawszych.
Jutro jakiś kraj zostanie opisany.
http://marudapl.blogspot.com/2013/03/sasiedzi-zapewne-jezeli-ktos-mieszka-w.html sąsiedzi
http://marudapl.blogspot.com/2013/03/nauczyciele-gdy-jest-sie-poczatkujacym.html nauczyciele
http://marudapl.blogspot.com/2013/03/polska-pogoda-4-pory-roku-od-pierwszych.html pogoda
http://marudapl.blogspot.com/2013/04/niemcy-jakos-nasze-kraje-niespecjalnie.html Niemcy
http://marudapl.blogspot.com/2013/04/rosjanie-polak-rusek-dwa-bratanki-czy.html Rosjanie
http://marudapl.blogspot.com/2013/04/komunikacja-miejska-czyli-o-autobusach.html komunikacja miejska
Nie znaczy, że inne wpisy są słabe, ale te były najczęściej wyświetlane.
Polecam zjechać w dół i poczytać posty w maju utworzone.
Nie jestem leniwy, tylko zmęczonu :x
///Maruda
czwartek, 16 maja 2013
Szkoła, edukacja i inne niby ważne sprawy...
Dawno nie było takiego mocnego narzekania. Więc o edukacji, szkolnictwie i o mojej szkole. Edukacja w Polsce jest tragiczna, po pierwsze lepiej chyba było kiedyś gdy zamiast gimnazjum (3lata) było 8 lat podstawówki. Przerabiano to samo, tyle ,że szybciej. Takie coś daje niepotrzebny stres (związany z nową klasą i nauczycielami). Ale nie lepiej dowalać coś na siłę. Potem po gimnazjum dzieje się coś dziwnego. Z ogólnego gówna trzeba już wybierać ścieżkę zawodową, nie mając o niej żadnego pojęcia. Uczyłeś się 3lata o estrach, tłuszczach, liczbie "pi" i bryłach obrotowych? Gratuluję technikum hotelarstwa na pewno jest świetnym rozwiązaniem. Wybór szkoły przypomina skok w nieznane i ,albo się uda i spadnie na materace, albo na no nie wiem taborety z tytanu. Szkolnictwo leży, nauczyciele mało zarabiają przez co wyżywają się na uczniach jakby chcieli więcej zarobić.
- A dzisiaj Kowalski dostanie jedynkę, to tak jakbym zarobiła +5 złoty.
Sprzęty w szkołach podstawowego nauczania (gimnazjum+ podstawówka) są takie skromne jak wąsy Justyny Kowalczyk! Kilka słów o mojej szkole. Gimnazjum tyle powiem i wszystko jasne.Ta szkoła niszczy człowieka i z osoby ,która w podstawówce miała jakiś honor i szacunek robi potwora zdolnego do wszystkiego. Moja szkoła jest mała, dziwna, dosyć skąpa. Łał! Tablety zajebiście, raz w życiu na nich popracowaliśmy, bo już nie będzie okazji bo przyszły jak jestem w 3 klasie, a nie mam zamiaru zostać tam dłużej. Jakoś mnie to nie kręci. Wiadomo jak w większości szkół są nauczyciele ,którzy chcą zrobić byś miał jak najbardziej pod górkę, chcą się wyżyć itp.
Edukację trzeba zmienić i nawet mundurki nie pomogły! Na koniec wspomnę o tym jaki stosunek mają nauczyciele do nowego sprzętu.
-Nie dotykaj tej piłki! Jest nowa! Za rok sobie nią porzucasz, żeby się nie zepsuła 1dnia!
- Za rok mnie nie będzie...
- Twoja strata*
Olej naukę zostań blogerem!
///Maruda
* Nie było dokładnie takiej rozmowy, ale sens był bardzo podobny.
wtorek, 14 maja 2013
To było i jest coś... Game Boy Color [2/10]
Słynny Game Boy COLOR przenośna konsolka od Nintendo i chyba najlepsza w ich wykonaniu. Oprócz tego, że ciężko było trafić w Polsce na gry na tego okaza to nie miał istotnych wad. Obudowa może była trochę licha, z tyłu w miejscu gdzie się wymieniało baterię (tak był na baterie), bo odpadała, ale ja fachowiec na taśmę ją przykleiłem :> czy to mój brat nie pamiętam. Ekranik wystarczał, przyciski nie wypadały i były różne kolory obudowy (ja miałem zielony tak jak na rys).
Największą zaletą Gameboya było to, że jest przenośny. Używałem go jak gdzieś jeździłem na wakacje z rodzicami. Bo miło było pyknąć w pokemony podczas kiedy ojciec prowadził samochód w deszczu ;_;. W sumie z gier to ja miałem tylko Pokemon Yellow, Mario ( w zestawie) i Tenisa, którego pożyczyłem od kolegi i chyba już go nie oddam, bo się zapodział. Ustawiłem je w kolejności od najlepszej do dobrej. Pokemony to klasa sama w sobie, Mario też, a Tenis udany, ale wolałem Pokemony, może przez ten wiek jak nakręcały mnie odcinki w telewizji, blaszaki i karty :D.
Skoro Maruda, to jakiś kolejny minus wysunę, minus, który jest istotny dla niektórych. Mario dawało tylko 3 szanse na przejście 10 mapek, jak wpadłeś na żółwia wszystko od nowa, a zapewne działo się to na "finiszu" 10 mapki ;_;. Pokemon Yellow było gorsze od Green czy Red (nie tube), bo nie mogłem mieć wielu pokemonów... So sad, ale i tak było warto.
Więc co mnie najbardziej zniesmacza? To, że nie będzie już takich gier, będą tylko 2h FPS gdzie zabijasz wszystko co się rusza, gdzie dostajesz cały magazynek i przeżywasz.
Polecam z całego serca, bo takie cacko można (ciężko, ale można) kupić za 20zł z kilkoma dyskietkami. O baterie trzeba samemu zadbać.
Minusy:
- klapka osłaniająca baterie odpada
- nie mogłem mieć kilku pokemonów :< ale to wina gry niż konsolki, ale się wyżalam!
Plusy:
- cud, miód i głód przygody!
- mistrzowskie tytuły
- różne kolory, są rószofe dla dziefek i mniejszości męskich i czarne dla Ave666! I inne barwy tęczy.
- nie skaleczysz się dyskietką
- solidny, porządny jakby wyszedł z Japoni
Więc jak z oceną? 9.1/10 coraz bliżej 10. W czwartek normalny wpis czyli narzekanie o ... Zresztą zobaczycie.
Jarać się tym kolorem! Bo Green!
///Maruda
Słynny Game Boy COLOR przenośna konsolka od Nintendo i chyba najlepsza w ich wykonaniu. Oprócz tego, że ciężko było trafić w Polsce na gry na tego okaza to nie miał istotnych wad. Obudowa może była trochę licha, z tyłu w miejscu gdzie się wymieniało baterię (tak był na baterie), bo odpadała, ale ja fachowiec na taśmę ją przykleiłem :> czy to mój brat nie pamiętam. Ekranik wystarczał, przyciski nie wypadały i były różne kolory obudowy (ja miałem zielony tak jak na rys).
Największą zaletą Gameboya było to, że jest przenośny. Używałem go jak gdzieś jeździłem na wakacje z rodzicami. Bo miło było pyknąć w pokemony podczas kiedy ojciec prowadził samochód w deszczu ;_;. W sumie z gier to ja miałem tylko Pokemon Yellow, Mario ( w zestawie) i Tenisa, którego pożyczyłem od kolegi i chyba już go nie oddam, bo się zapodział. Ustawiłem je w kolejności od najlepszej do dobrej. Pokemony to klasa sama w sobie, Mario też, a Tenis udany, ale wolałem Pokemony, może przez ten wiek jak nakręcały mnie odcinki w telewizji, blaszaki i karty :D.
Skoro Maruda, to jakiś kolejny minus wysunę, minus, który jest istotny dla niektórych. Mario dawało tylko 3 szanse na przejście 10 mapek, jak wpadłeś na żółwia wszystko od nowa, a zapewne działo się to na "finiszu" 10 mapki ;_;. Pokemon Yellow było gorsze od Green czy Red (nie tube), bo nie mogłem mieć wielu pokemonów... So sad, ale i tak było warto.
Więc co mnie najbardziej zniesmacza? To, że nie będzie już takich gier, będą tylko 2h FPS gdzie zabijasz wszystko co się rusza, gdzie dostajesz cały magazynek i przeżywasz.
Polecam z całego serca, bo takie cacko można (ciężko, ale można) kupić za 20zł z kilkoma dyskietkami. O baterie trzeba samemu zadbać.
Minusy:
- klapka osłaniająca baterie odpada
- nie mogłem mieć kilku pokemonów :< ale to wina gry niż konsolki, ale się wyżalam!
Plusy:
- cud, miód i głód przygody!
- mistrzowskie tytuły
- różne kolory, są rószofe dla dziefek i mniejszości męskich i czarne dla Ave666! I inne barwy tęczy.
- nie skaleczysz się dyskietką
- solidny, porządny jakby wyszedł z Japoni
Więc jak z oceną? 9.1/10 coraz bliżej 10. W czwartek normalny wpis czyli narzekanie o ... Zresztą zobaczycie.
Jarać się tym kolorem! Bo Green!
///Maruda
poniedziałek, 13 maja 2013
To było i jest coś... Snake Xenzia [1/10]
Jak sugeruje nazwa to było i jest dalej czymś wielkim. I ,że tego będzie 10. Nie wiadomo w jakich odstępach czasowych, czy 10 w tydzień, czy 10 w rok... Nowa seria, więc krótko o Snake Xenzia, kultowa gra na konsolę Nokia, ale inne starsze typu komórek też, ale cegły od fińskiej firmy są najlepsze :>. Więc co jest celem tej gry? Sterujesz wężem za pomocą 4 przycisków, zbierasz kulki, które podobno są pokarmem, a twój wąż rośnie, i rośnie jak co? W każdym wpisie musi być jakieś porównanie, więc rośnie jak pitol w czasie erekcji. Trudnością tej gry jest to, że wąż nie może uderzyć w ścianę, albo o siebie samego. Co pewien czas pojawiają się czerwone kulki, które najlepiej zebrać szybko by dostać dodatkowe pointy. Niby łatwe? Zapraszam, może gra nie ma jakiś fajerwerków, eksplozji czy mega fabuły, ale cieszy lepiej niż nie jeden FPS, do tego mobilna więc kolejny + dla snake'a. Jednak ja wypatrzę we wszystkim minus i chciałbym powiedzieć, że było mało mapek chyba 5 + 1 standardowa, przydała by się jeszcze jedna, która zniechęca od pierwszego spojrzenia, a okazuje się łatwa jak podniesienie ręki (przepraszam niepełnosprawnych ). Więc generalnie czas na tabelę:
Plusy:
- zajebista
- prosta, ale cieszy
- nie przesłodzona
- -------o~ .
Minusy:
- mogłoby być więcej mapek
- na jednej mapce wąż wygląda jak plemnik :< zboczuchy...
Więc wężyk otrzymuje ocenę 9/10, czyli jak na moje recenzje to raczej maximum.
Na dolnym zdjęciu jakiś węgier lami, bo on tylko placki smażyć potrafi i w dodatku węgierskie.
///Maruda
Jak sugeruje nazwa to było i jest dalej czymś wielkim. I ,że tego będzie 10. Nie wiadomo w jakich odstępach czasowych, czy 10 w tydzień, czy 10 w rok... Nowa seria, więc krótko o Snake Xenzia, kultowa gra na konsolę Nokia, ale inne starsze typu komórek też, ale cegły od fińskiej firmy są najlepsze :>. Więc co jest celem tej gry? Sterujesz wężem za pomocą 4 przycisków, zbierasz kulki, które podobno są pokarmem, a twój wąż rośnie, i rośnie jak co? W każdym wpisie musi być jakieś porównanie, więc rośnie jak pitol w czasie erekcji. Trudnością tej gry jest to, że wąż nie może uderzyć w ścianę, albo o siebie samego. Co pewien czas pojawiają się czerwone kulki, które najlepiej zebrać szybko by dostać dodatkowe pointy. Niby łatwe? Zapraszam, może gra nie ma jakiś fajerwerków, eksplozji czy mega fabuły, ale cieszy lepiej niż nie jeden FPS, do tego mobilna więc kolejny + dla snake'a. Jednak ja wypatrzę we wszystkim minus i chciałbym powiedzieć, że było mało mapek chyba 5 + 1 standardowa, przydała by się jeszcze jedna, która zniechęca od pierwszego spojrzenia, a okazuje się łatwa jak podniesienie ręki (przepraszam niepełnosprawnych ). Więc generalnie czas na tabelę:
Plusy:
- zajebista
- prosta, ale cieszy
- nie przesłodzona
- -------o~ .
Minusy:
- mogłoby być więcej mapek
- na jednej mapce wąż wygląda jak plemnik :< zboczuchy...
Więc wężyk otrzymuje ocenę 9/10, czyli jak na moje recenzje to raczej maximum.
Na dolnym zdjęciu jakiś węgier lami, bo on tylko placki smażyć potrafi i w dodatku węgierskie.
///Maruda
sobota, 11 maja 2013
Typowy Seba, a inni
Wiem, że moda na Sebe się kończy, i dlatego uderzam. Jeżeli oglądasz te memy, widzisz filmiki o Sebie i przypomina Ci się dzieciństwo to muszę powiedzieć, że należałeś do tego może nie pokolenia, a grupy ludzi, którzy spędzili dzieciństwo na podwórku z kolegami, a nie przed komputerem z obcymi Koreańczykami, którzy potrafią strzelać z noża. Ja swoje dzieciństwo kojarzę z metalowymi kapslami, godzinami na zabawach w chowanego i piłkę "na garażach". Zdrapane kolana i łokcie, gumy z tatuażami za 20gr i cwaniakowanie do starszych ludzi z 3 piętra
W sumie to nie wiem co mnie natknęło, ale gdy widzę jak w ciepły dzień na pobliskim placu zabaw ,którego otaczają bloki nie ma ani jednego dziecka, a w parku są tylko ci najmłodsi z rodzicami to jest w sumie żal, jak wygląda współczesne dzieciństwo. Schemat:
10 latek sam w domu, bo rodzice pracują 24h na dobę, zasiada o 6rano do komputera, włącza Cod'a (bo co innego?) i siedzi w najlepszym razie 12h, z malutkimi przerwami na siku i jedzenie.
Wcale nie mam zamiaru udawać starszego, ale ta przepaść między tym jak miałem 7lat, a teraz jest tak duża jak otwór w torbie Saszki G. Jutro wolna niedziela, ja szukam kogoś z kim mógłbym nawiązać współpracę, czyli wzajemne promowanie się, pomoc itp. Ale ah no nie wiem. A no i rysunek. Bo wyświetlenia z dnia na dzień spadają jak śnieg w kwietniu :<
Ważny element mojego dzieciństwa... Buduje charakter, uczy narzekania, MISTRZ!
///Maruda
Wiem, że moda na Sebe się kończy, i dlatego uderzam. Jeżeli oglądasz te memy, widzisz filmiki o Sebie i przypomina Ci się dzieciństwo to muszę powiedzieć, że należałeś do tego może nie pokolenia, a grupy ludzi, którzy spędzili dzieciństwo na podwórku z kolegami, a nie przed komputerem z obcymi Koreańczykami, którzy potrafią strzelać z noża. Ja swoje dzieciństwo kojarzę z metalowymi kapslami, godzinami na zabawach w chowanego i piłkę "na garażach". Zdrapane kolana i łokcie, gumy z tatuażami za 20gr i cwaniakowanie do starszych ludzi z 3 piętra
W sumie to nie wiem co mnie natknęło, ale gdy widzę jak w ciepły dzień na pobliskim placu zabaw ,którego otaczają bloki nie ma ani jednego dziecka, a w parku są tylko ci najmłodsi z rodzicami to jest w sumie żal, jak wygląda współczesne dzieciństwo. Schemat:
10 latek sam w domu, bo rodzice pracują 24h na dobę, zasiada o 6rano do komputera, włącza Cod'a (bo co innego?) i siedzi w najlepszym razie 12h, z malutkimi przerwami na siku i jedzenie.
Wcale nie mam zamiaru udawać starszego, ale ta przepaść między tym jak miałem 7lat, a teraz jest tak duża jak otwór w torbie Saszki G. Jutro wolna niedziela, ja szukam kogoś z kim mógłbym nawiązać współpracę, czyli wzajemne promowanie się, pomoc itp. Ale ah no nie wiem. A no i rysunek. Bo wyświetlenia z dnia na dzień spadają jak śnieg w kwietniu :<
Ważny element mojego dzieciństwa... Buduje charakter, uczy narzekania, MISTRZ!
///Maruda
piątek, 10 maja 2013
czwartek, 9 maja 2013
Sklepy spożywcze
Dzisiaj mowa, o sklepach stojących przy ulicach, czyli do takich, gdzie można wejść, uwaga na własnych stopach lub wózku. Denerwuje mnie to, że w takim sklepie ochrona, czy personel, patrzy na ciebię jak na potencjalnego złodzieja. Patrzą, niekiedy chodzą jak sklep mały, najchętniej ściągnęli by Ci spodnie i zobaczyli twój mały sekret, którym wbrew ich zaskoczeniu nie jest ukradziona paczka Górlaków z półki sklepowej. W takich sklepach oprócz chowającego się asortymentu, niejasnych cenach, bo jest napisane dla przykładu 12,99 przy kasie nabija 16,99, a czytniki cen najczęściej nie działają lub są zawalone butelkami Pepsi i tyle o nich wiadomo. Jednak najlepsza jazda jest przy kasie. Siedzi osoba, powiem wprost stara jak Most Grunwaldzki i tymi swoimi osłabionymi palcami spróbuje uchwycić laser by nabić cenę. Wiadomo, ziemniaki to nabija przez 3 minuty, a cięższą wodę dla przykładu 5 litrową, to najchętniej by wylała, i nabiła cenę dla pustej butelki bo jej za ciężko. Bip, po minucie przerwy bip.
-A podaj mi jeszcze zrywkę starucho!
Więc szarpie się ze złym podajnikiem torebek foliowych, przez kolejne 2 minuty.
Bywa czasem tak, że kasjerka pije kawę jak skasuje jakiś produkt, czy naprawdę nie może się napić jak mnie skasuje, albo jak nie będzie miała ruchu przy kasie? Bip, chlip, minuta przerwy bip, chlip. Na koniec wiadomo, nie ma jak wydać grosika, więc jest mi winna w taki sposób, że gdy na następny raz zabraknie mi kilku groszy ni chuja nie skasuje mnie! Albo zrobi to z taką miną jakby ograł jej całą rodzinę w makao, plus zabrał jej dom.
Więc tak to w polskich sklepach się dzieje, staruchy siedzą zabierają miejsca młodym, ruszają się jak muchy w smole, i są tak miłe jak kierowca dla rowerzysty.
Bez rysunku, bo takiej tragedii nie warto nawet szkicować! I to wcale nie jest pretekst do mojego lenistwa!
///Maruda
Dzisiaj mowa, o sklepach stojących przy ulicach, czyli do takich, gdzie można wejść, uwaga na własnych stopach lub wózku. Denerwuje mnie to, że w takim sklepie ochrona, czy personel, patrzy na ciebię jak na potencjalnego złodzieja. Patrzą, niekiedy chodzą jak sklep mały, najchętniej ściągnęli by Ci spodnie i zobaczyli twój mały sekret, którym wbrew ich zaskoczeniu nie jest ukradziona paczka Górlaków z półki sklepowej. W takich sklepach oprócz chowającego się asortymentu, niejasnych cenach, bo jest napisane dla przykładu 12,99 przy kasie nabija 16,99, a czytniki cen najczęściej nie działają lub są zawalone butelkami Pepsi i tyle o nich wiadomo. Jednak najlepsza jazda jest przy kasie. Siedzi osoba, powiem wprost stara jak Most Grunwaldzki i tymi swoimi osłabionymi palcami spróbuje uchwycić laser by nabić cenę. Wiadomo, ziemniaki to nabija przez 3 minuty, a cięższą wodę dla przykładu 5 litrową, to najchętniej by wylała, i nabiła cenę dla pustej butelki bo jej za ciężko. Bip, po minucie przerwy bip.
-A podaj mi jeszcze zrywkę starucho!
Więc szarpie się ze złym podajnikiem torebek foliowych, przez kolejne 2 minuty.
Bywa czasem tak, że kasjerka pije kawę jak skasuje jakiś produkt, czy naprawdę nie może się napić jak mnie skasuje, albo jak nie będzie miała ruchu przy kasie? Bip, chlip, minuta przerwy bip, chlip. Na koniec wiadomo, nie ma jak wydać grosika, więc jest mi winna w taki sposób, że gdy na następny raz zabraknie mi kilku groszy ni chuja nie skasuje mnie! Albo zrobi to z taką miną jakby ograł jej całą rodzinę w makao, plus zabrał jej dom.
Więc tak to w polskich sklepach się dzieje, staruchy siedzą zabierają miejsca młodym, ruszają się jak muchy w smole, i są tak miłe jak kierowca dla rowerzysty.
Bez rysunku, bo takiej tragedii nie warto nawet szkicować! I to wcale nie jest pretekst do mojego lenistwa!
///Maruda
wtorek, 7 maja 2013
Bierzmowanie
Dzisiaj mam bierzmowanie, więc od razu mówię, że wybrałem imię Jakub, że będzie nudno przez 2 godziny, że biskup wyleje mi coś na głowę, a ja się spocę w tym kościele jak cholera. No dobra krzyżyk będzie zawsze coś, ale jego jakość nie powala... Nie dajcie się omamić biskupowi!
Szybki wpisior + obrazek. ;_;
///Maruda
Dzisiaj mam bierzmowanie, więc od razu mówię, że wybrałem imię Jakub, że będzie nudno przez 2 godziny, że biskup wyleje mi coś na głowę, a ja się spocę w tym kościele jak cholera. No dobra krzyżyk będzie zawsze coś, ale jego jakość nie powala... Nie dajcie się omamić biskupowi!
Szybki wpisior + obrazek. ;_;
///Maruda
poniedziałek, 6 maja 2013
E-booki czy są warte świeczki?
Dla nie wtajemniczonych e-book (elektroniczna książka), czyta się na wyświetlaczu. Co ja sądzę o e-bookach? No przede wszystkim pierwszym minusem jest to, że znowu oczy są narażone na kontakt z kolejnym ekranem. Okej wracamy po pracy, przy ,której spędzamy 10h przy komputerze, czytamy 1h na wyświetlaczu e-książki ,a potem 2godzinki przy tv. No więc cały dzień oczy wgapione w ekranik i niestety oczy po kilku latach takiego trybu życia są tak zmęczone jak kolarz ,który przejechał Tour de France, ale rowerem bez pedałów! Alarm lekarze! Opłacalny zawód - okulista! Cena elektronicznej książki to około 200zł, jednak dla molów książkowych czytających 69 książek rocznie szybko się zwróci, bo dla porównania normalna książka kosztuje 40zł, a elektroniczna 20. Jednak 200zł piechotą nie chodzi i można je przekazać jako darowiznę dla kościoła (KRS 0069ksionc69), więc jeżeli czytasz 1 książkę na rok, lepiej kupić manualną lekturę, a jak twierdzisz, że oszczędzi mimo wszystko na e-booku to możesz tą "zwykłą książkę" sprzedać nawet za połowę ceny! Jednak plusem tych czytników jest to, że nie zużywają papieru, wiec drzewa nie giną na byle głupią książkę o tym jak dobrze wyglądać po czterdziestu rokach życia ( to tylko przykład!) Za ekologię u mnie e-book ma plusa, ale minusa za to, że o wiele lepiej jest trzymać książkę w ręce, i że można przeciąć sobie palca kartką. Jest to lepsze uczucie niż trzymanie kawałka tworzywa sztucznego, które się grzeje i nie jest to zaletą nawet w zimę!
Więc jeżeli lubisz czytać książki w sporych ilościach, i dbasz o środowisko to zapoznaj się z modelami e-booków i wybierz jakiegoś dla siebie. Jeżeli jednak raz w roku czytasz biblię, to kup tradycyjną książkę, lub pożycz od Pani Halinki z piętra wyżej. Nic to nie kosztuje, a czytania na kilka miesięcy. Jak to biblia... Są promocje, że przy kupnie jakiegoś lepszego e-booka dostaje się kilka książek w prezencie! Szkoda, że bloga się nie da na tym czytać.
///Maruda
Dla nie wtajemniczonych e-book (elektroniczna książka), czyta się na wyświetlaczu. Co ja sądzę o e-bookach? No przede wszystkim pierwszym minusem jest to, że znowu oczy są narażone na kontakt z kolejnym ekranem. Okej wracamy po pracy, przy ,której spędzamy 10h przy komputerze, czytamy 1h na wyświetlaczu e-książki ,a potem 2godzinki przy tv. No więc cały dzień oczy wgapione w ekranik i niestety oczy po kilku latach takiego trybu życia są tak zmęczone jak kolarz ,który przejechał Tour de France, ale rowerem bez pedałów! Alarm lekarze! Opłacalny zawód - okulista! Cena elektronicznej książki to około 200zł, jednak dla molów książkowych czytających 69 książek rocznie szybko się zwróci, bo dla porównania normalna książka kosztuje 40zł, a elektroniczna 20. Jednak 200zł piechotą nie chodzi i można je przekazać jako darowiznę dla kościoła (KRS 0069ksionc69), więc jeżeli czytasz 1 książkę na rok, lepiej kupić manualną lekturę, a jak twierdzisz, że oszczędzi mimo wszystko na e-booku to możesz tą "zwykłą książkę" sprzedać nawet za połowę ceny! Jednak plusem tych czytników jest to, że nie zużywają papieru, wiec drzewa nie giną na byle głupią książkę o tym jak dobrze wyglądać po czterdziestu rokach życia ( to tylko przykład!) Za ekologię u mnie e-book ma plusa, ale minusa za to, że o wiele lepiej jest trzymać książkę w ręce, i że można przeciąć sobie palca kartką. Jest to lepsze uczucie niż trzymanie kawałka tworzywa sztucznego, które się grzeje i nie jest to zaletą nawet w zimę!
Więc jeżeli lubisz czytać książki w sporych ilościach, i dbasz o środowisko to zapoznaj się z modelami e-booków i wybierz jakiegoś dla siebie. Jeżeli jednak raz w roku czytasz biblię, to kup tradycyjną książkę, lub pożycz od Pani Halinki z piętra wyżej. Nic to nie kosztuje, a czytania na kilka miesięcy. Jak to biblia... Są promocje, że przy kupnie jakiegoś lepszego e-booka dostaje się kilka książek w prezencie! Szkoda, że bloga się nie da na tym czytać.
///Maruda
niedziela, 5 maja 2013
Ciasteczka Oreo - recenzja
Więc recenzja czegoś do jedzenia. Ciasteczka Oreo, jak mówi reklama trzeba:
1)przekręcić
2)polizać
3)zamoczyć
Więc ja szybko odniosę się do tych kroków. Krok 1 to nic innego jak w 50% złamanie ciastka, bo nie jest one zbytnio przystosowane do kręcenia, wybaczcie, ale to nie karuzela. Polizać ciastko w środku? Po co? Czy jak nie poliżę nie mogę przejść do kroku trzeciego, czy jak nie poliżę nie mogę w pełni delektować się ciastkiem? Potem trzeba zamoczyć ciastko w mleku lub innym białym roztworze (tak jak na reklamie). Więc generalnie ciastko, składa się z 2 czarnych biszkoptów (najlepsza część ciastka) i białego nadzienia, które nie ma zbytnio smaku i przypomina zmiksowany styropian (nie wiem jak smakuje zmiksowany styropian -_-). Cena ciastka jest średnia za 2 malusie ciastka złotówka z hakiem to nie jest tanio. 2 gryzy i po ciastkach. Gdybym był namolny czepił bym się słabej siatki graficznej opakowania, bo jest naprawdę słaba i nie zachęcająca, dodatkowo nie podoba mi się smak wnętrza tego ciastka, powinno być ich kilka... Także plusy i minusy ciasteczek:
Minusy:
-małe
-stosunek jakości do ceny
-wnętrze
-opakowanie
-lizanie wnętrza
Plusy:
-2 czarne biszkopty dają rade
-nie pokaleczyłem się opakowaniem
-chyba nie jest aż tak kaloryczne
Więc Oreo to wypał czy nie wypał? Moim zdaniem pocisk przeciw betonowy, który utknął w płycie tektonicznej i nie ma zamiaru wybuchnąć, ale pod wpływem czasu (ruchy tektoniczne) może się to zmienić.
///Maruda
BTW: Zmienił się opis pod nagłówkiem (Czas Pomarudzić), jest tam wszystko zawarte, czego nie muszę teraz pisać. Mało wyświetleń zróbcie coś ludzie. ;)
Więc recenzja czegoś do jedzenia. Ciasteczka Oreo, jak mówi reklama trzeba:
1)przekręcić
2)polizać
3)zamoczyć
Więc ja szybko odniosę się do tych kroków. Krok 1 to nic innego jak w 50% złamanie ciastka, bo nie jest one zbytnio przystosowane do kręcenia, wybaczcie, ale to nie karuzela. Polizać ciastko w środku? Po co? Czy jak nie poliżę nie mogę przejść do kroku trzeciego, czy jak nie poliżę nie mogę w pełni delektować się ciastkiem? Potem trzeba zamoczyć ciastko w mleku lub innym białym roztworze (tak jak na reklamie). Więc generalnie ciastko, składa się z 2 czarnych biszkoptów (najlepsza część ciastka) i białego nadzienia, które nie ma zbytnio smaku i przypomina zmiksowany styropian (nie wiem jak smakuje zmiksowany styropian -_-). Cena ciastka jest średnia za 2 malusie ciastka złotówka z hakiem to nie jest tanio. 2 gryzy i po ciastkach. Gdybym był namolny czepił bym się słabej siatki graficznej opakowania, bo jest naprawdę słaba i nie zachęcająca, dodatkowo nie podoba mi się smak wnętrza tego ciastka, powinno być ich kilka... Także plusy i minusy ciasteczek:
Minusy:
-małe
-stosunek jakości do ceny
-wnętrze
-opakowanie
-lizanie wnętrza
Plusy:
-2 czarne biszkopty dają rade
-nie pokaleczyłem się opakowaniem
-chyba nie jest aż tak kaloryczne
Więc Oreo to wypał czy nie wypał? Moim zdaniem pocisk przeciw betonowy, który utknął w płycie tektonicznej i nie ma zamiaru wybuchnąć, ale pod wpływem czasu (ruchy tektoniczne) może się to zmienić.
///Maruda
BTW: Zmienił się opis pod nagłówkiem (Czas Pomarudzić), jest tam wszystko zawarte, czego nie muszę teraz pisać. Mało wyświetleń zróbcie coś ludzie. ;)
sobota, 4 maja 2013
6obcy.pl recenzja
No ostatnio powstał nowy projekt symulatora pedofila, gdzie można pisać z obcymi. Rozmowa ja w 100% anonimowa (na początku przynajmniej). Nie jest to pierwszy taki pomysł, ale miło, że wznowiono takie coś. Więc o co chodzi? Klikasz rozpocznij rozmowę z obcym i piszesz. Nie ukrywam, że trafia tam się w 69% na ludzi zboczonych, w 10% na szukających drugiej połówki (gratuluję pomysłu -_-) i często na trollów. Nie da się ukryć, że na tej stronie idealnie się trolluje, to jest chyba jedyna większa zaleta. Bo kto nie lubi wkręcać kogoś, zwłaszcza w 100% anonimowo.
Przypomina to grę RPG, możesz być kim chcesz, zależy od zachowania, stylu i doświadczenia nabytego w tym symulatorze pedofila. Głupio, że można wysyłać tylko profilowe z fb, bo mało dziewczyn na profilowym ma same cycki.
Generalnie polecam wejść na tą stronę, i zobaczyć o co w tym chodzi. Nie zniechęcaj się gdy przez pierwsze 3 rozmowy będzie tylko:
k/m? Ile lat? Ile cm siusiaka? Szansa, że trafisz na ogara wynosi 25% bo ja czasem tam bywam :>.
Głównie podszywam się pod 50 letniego elektryka, który chciałby zobaczyć nastoletnie ciałko. Interesuję się okablowaniem.
Ocena, bo w końcu to recenzja 5/10.
Plusy:
Trolling, Anonimowość w 100%.
Minusy:
Nierówne levele uczestników(czytaj wiek) , mało opcji, po 10 minutach się nudzi, nom stop o siusiakach.
Ni ciekawe, ni głupie neutralne z malutkim minusikiem bo pesymista :c.
///Maruda
No ostatnio powstał nowy projekt symulatora pedofila, gdzie można pisać z obcymi. Rozmowa ja w 100% anonimowa (na początku przynajmniej). Nie jest to pierwszy taki pomysł, ale miło, że wznowiono takie coś. Więc o co chodzi? Klikasz rozpocznij rozmowę z obcym i piszesz. Nie ukrywam, że trafia tam się w 69% na ludzi zboczonych, w 10% na szukających drugiej połówki (gratuluję pomysłu -_-) i często na trollów. Nie da się ukryć, że na tej stronie idealnie się trolluje, to jest chyba jedyna większa zaleta. Bo kto nie lubi wkręcać kogoś, zwłaszcza w 100% anonimowo.
Przypomina to grę RPG, możesz być kim chcesz, zależy od zachowania, stylu i doświadczenia nabytego w tym symulatorze pedofila. Głupio, że można wysyłać tylko profilowe z fb, bo mało dziewczyn na profilowym ma same cycki.
Generalnie polecam wejść na tą stronę, i zobaczyć o co w tym chodzi. Nie zniechęcaj się gdy przez pierwsze 3 rozmowy będzie tylko:
k/m? Ile lat? Ile cm siusiaka? Szansa, że trafisz na ogara wynosi 25% bo ja czasem tam bywam :>.
Głównie podszywam się pod 50 letniego elektryka, który chciałby zobaczyć nastoletnie ciałko. Interesuję się okablowaniem.
Ocena, bo w końcu to recenzja 5/10.
Plusy:
Trolling, Anonimowość w 100%.
Minusy:
Nierówne levele uczestników(czytaj wiek) , mało opcji, po 10 minutach się nudzi, nom stop o siusiakach.
Ni ciekawe, ni głupie neutralne z malutkim minusikiem bo pesymista :c.
///Maruda
piątek, 3 maja 2013
Lekarze i ogółem medycyna...
Z góry przepraszam, ponieważ ten wpis powinien być wczoraj, ale złośliwy internet utrudnił mi bez gotówkową pracę. Więc kilka słówek o panach lub paniach w fartuchach. W Polsce niestety jest tak, że do lekarza kolejki są po kilka dni, a do "specjalistów" po kilka lat. Oczywiście gdy już się tam pojawi po 2 tygodniach czekania, wchodzi się do przychodni i przed nami stoi 10 osób, w tym miła babcia, która wszystkim wmawia, że przyszła tylko po czopek i receptę, po czym wychodzi od lekarza po 2 godzinach zadowolona bo inni musieli czekać. Wiadome jest to, że lekarz powie nam tyle co sami wiemy mianowicie "Ewidentnie jest Pan chory, tutaj te najdroższe leki" i daje kartkę przypominającą łamane pismo chińskie i rosyjskie. Niekiedy lekarze chcą zabłysnąć swoim poczuciem humoru. Przykład u mnie jak byłem mały z 6 lat:
L(lekarz): No już rozbieramy się...
J(ja): Pan też?
L: Jeżeli chcesz to ja też...
Tylko on uznał to za śmieszne, po czym chyba zrobiło mu się głupio, że nikt się nie śmiał i zaczął mnie badać. O ginekologach nie mam co się wypowiadać, nie moje hobby, dentyści to chętnie włożyli by nam do buzi całą rękę włącznie z ich małym jak średnica strzykawki bicepsem. Specjaliści od uryny pracują tylko po to by dotknąć siusiaków, okuliści najczęściej noszą okulary ze szkłem grubszym niż szkło od butelki. System ochrony zdrowia jest w Polsce chory, i nic nie wskazuje na to, że coś go uleczy. Trudno tak już zostanie i za 30 lat jak będę chciał sprawdzić czy mój pitol jest sprawny, będę czekać 2 lata i po tym czekaniu, jakiś pacan przytrzyma mi go, powie, że niezły okaz i poprosi o oddanie moczu na pamiątkę. Leki też są drogie, warto pytać o tańszy odpowiednik! Tutaj w 100% mówię szczerze, bo taki sam syf dostanie się nawet do 50% taniej!
W ogóle nie wiem jak można się bać lekarzy, szczepionek itp... Z takim lękiem to nie do dentysty, a do psychiatry.
///Maruda
Z góry przepraszam, ponieważ ten wpis powinien być wczoraj, ale złośliwy internet utrudnił mi bez gotówkową pracę. Więc kilka słówek o panach lub paniach w fartuchach. W Polsce niestety jest tak, że do lekarza kolejki są po kilka dni, a do "specjalistów" po kilka lat. Oczywiście gdy już się tam pojawi po 2 tygodniach czekania, wchodzi się do przychodni i przed nami stoi 10 osób, w tym miła babcia, która wszystkim wmawia, że przyszła tylko po czopek i receptę, po czym wychodzi od lekarza po 2 godzinach zadowolona bo inni musieli czekać. Wiadome jest to, że lekarz powie nam tyle co sami wiemy mianowicie "Ewidentnie jest Pan chory, tutaj te najdroższe leki" i daje kartkę przypominającą łamane pismo chińskie i rosyjskie. Niekiedy lekarze chcą zabłysnąć swoim poczuciem humoru. Przykład u mnie jak byłem mały z 6 lat:
L(lekarz): No już rozbieramy się...
J(ja): Pan też?
L: Jeżeli chcesz to ja też...
Tylko on uznał to za śmieszne, po czym chyba zrobiło mu się głupio, że nikt się nie śmiał i zaczął mnie badać. O ginekologach nie mam co się wypowiadać, nie moje hobby, dentyści to chętnie włożyli by nam do buzi całą rękę włącznie z ich małym jak średnica strzykawki bicepsem. Specjaliści od uryny pracują tylko po to by dotknąć siusiaków, okuliści najczęściej noszą okulary ze szkłem grubszym niż szkło od butelki. System ochrony zdrowia jest w Polsce chory, i nic nie wskazuje na to, że coś go uleczy. Trudno tak już zostanie i za 30 lat jak będę chciał sprawdzić czy mój pitol jest sprawny, będę czekać 2 lata i po tym czekaniu, jakiś pacan przytrzyma mi go, powie, że niezły okaz i poprosi o oddanie moczu na pamiątkę. Leki też są drogie, warto pytać o tańszy odpowiednik! Tutaj w 100% mówię szczerze, bo taki sam syf dostanie się nawet do 50% taniej!
W ogóle nie wiem jak można się bać lekarzy, szczepionek itp... Z takim lękiem to nie do dentysty, a do psychiatry.
///Maruda
środa, 1 maja 2013
Francuzi
Si, si, merci!, wie .wie, Combien ça coute? Czemu Francuzi mówią tak jakby połknęli bukiet sasanek z pszczołami włącznie? Nie wiem zbytni, ale ten język jest tak przesłodzony jak czekolada nadziana nie mlekiem, a białym cukrem. Francja ma dziwny język, ale jeszcze dziwniejsze zwyczaje. Podajże raz w miesiącu, czy tam w każdy czwartek ludzie wynoszą stare rzeczy na ulicę. Meble, ubrania, sprzęt AGD, ale co dziwniejsze czasami i pieniądze!
Niezrozumiałe, a podatki bogaczom podnoszą do nie wyobrażalnie dużych procent. Taka mała ciekawostka, w połowie o Arabach i w połowie o Francuzach. Moja ciocia będąc w Francji przez chyba rok, dobrze zapoznała się z tym "wyrzucaniem" rzeczy na ulicę. Z okna widziała kiedyś jak 3 ludzi (2 chyba Francuzów, jeden karnacją przypominał Araba) niosło wersalkę. Gdy donieśli ją do pewnego miejsca, Francuzi poszli chyba po coś jeszcze, powiedzieli do araba by zaczekał z tą wersalką. No i czekał, ale zamiast ją odstawić i się na niej położyć, trzymał ją w powietrzu w sposób (patrz rysunek), ale około pod kątem 30 stopni...Słoneczny dzień, każdy ma ochotę na trzymanie ciężkiej wersalki przez 20 minut bo po takim czasie wrócili pomocnicy biednego Araba. Ciocia wspomniała, że się z niego lekko śmiali, ale to moja ciocia się śmiała, z francuskiego śmiechu...
Wieża Eiffla niby ładna, ale brakuje tu takiego większego rozmachu jak w przypadku Muru chińskiego, czy choćby mojego bloku... Francuzi kochają jazdy na rowerach, tak bardzo, że nawet organizują jakieś eventy, tyle, że bez jakiejś super nagrody bo wątpię by kolarz, który przejechał 500 km chciałby wygrać kask narciarski, 1000euro, nowe pedały z ołowiu, czy malutką statuetkę wieży Eiffla. Kuchnia tego kraju jest dobra, żaby, ślimaki (ślimaków nie próbowałem), dorodne truskawki czy sery, ale co jak co sery lepsze robi Szwajcaria... Zniszczę marzenia smakoszy, którzy nie próbowali Kremu Breulle. To budyń waniliowy posypany cukrem (karmelem). Ot to słynny krem. Cechy mieszkańca Francji te najbardziej odczuwalne:
- lekko przestraszony, głównie Niemców, ale nigdy nie odstąpi im Alzacji czy Lotaryngii
- pachnie jak 17 fiołków zebranych o szóstej rano, podczas rosy
- je bagietki większe od swojego pitolka
- nie lubi kuchni włoskiej
- ładnie maluje, głównie bagietki i kobiety trzymające ser na kolanach i wino między zębami.
Tyle o Francji, jednym z najbardziej zachęcających turystycznie krajów.
///Maruda
Przepraszam, za problemy z odczytaniem wpisu, coś się popieprzyło, ale ja wielki haker prawie zapanowałem nad sytuacją :)
Si, si, merci!, wie .wie, Combien ça coute? Czemu Francuzi mówią tak jakby połknęli bukiet sasanek z pszczołami włącznie? Nie wiem zbytni, ale ten język jest tak przesłodzony jak czekolada nadziana nie mlekiem, a białym cukrem. Francja ma dziwny język, ale jeszcze dziwniejsze zwyczaje. Podajże raz w miesiącu, czy tam w każdy czwartek ludzie wynoszą stare rzeczy na ulicę. Meble, ubrania, sprzęt AGD, ale co dziwniejsze czasami i pieniądze!
Niezrozumiałe, a podatki bogaczom podnoszą do nie wyobrażalnie dużych procent. Taka mała ciekawostka, w połowie o Arabach i w połowie o Francuzach. Moja ciocia będąc w Francji przez chyba rok, dobrze zapoznała się z tym "wyrzucaniem" rzeczy na ulicę. Z okna widziała kiedyś jak 3 ludzi (2 chyba Francuzów, jeden karnacją przypominał Araba) niosło wersalkę. Gdy donieśli ją do pewnego miejsca, Francuzi poszli chyba po coś jeszcze, powiedzieli do araba by zaczekał z tą wersalką. No i czekał, ale zamiast ją odstawić i się na niej położyć, trzymał ją w powietrzu w sposób (patrz rysunek), ale około pod kątem 30 stopni...Słoneczny dzień, każdy ma ochotę na trzymanie ciężkiej wersalki przez 20 minut bo po takim czasie wrócili pomocnicy biednego Araba. Ciocia wspomniała, że się z niego lekko śmiali, ale to moja ciocia się śmiała, z francuskiego śmiechu...
Wieża Eiffla niby ładna, ale brakuje tu takiego większego rozmachu jak w przypadku Muru chińskiego, czy choćby mojego bloku... Francuzi kochają jazdy na rowerach, tak bardzo, że nawet organizują jakieś eventy, tyle, że bez jakiejś super nagrody bo wątpię by kolarz, który przejechał 500 km chciałby wygrać kask narciarski, 1000euro, nowe pedały z ołowiu, czy malutką statuetkę wieży Eiffla. Kuchnia tego kraju jest dobra, żaby, ślimaki (ślimaków nie próbowałem), dorodne truskawki czy sery, ale co jak co sery lepsze robi Szwajcaria... Zniszczę marzenia smakoszy, którzy nie próbowali Kremu Breulle. To budyń waniliowy posypany cukrem (karmelem). Ot to słynny krem. Cechy mieszkańca Francji te najbardziej odczuwalne:
- lekko przestraszony, głównie Niemców, ale nigdy nie odstąpi im Alzacji czy Lotaryngii
- pachnie jak 17 fiołków zebranych o szóstej rano, podczas rosy
- je bagietki większe od swojego pitolka
- nie lubi kuchni włoskiej
- ładnie maluje, głównie bagietki i kobiety trzymające ser na kolanach i wino między zębami.
Tyle o Francji, jednym z najbardziej zachęcających turystycznie krajów.
Przepraszam, za problemy z odczytaniem wpisu, coś się popieprzyło, ale ja wielki haker prawie zapanowałem nad sytuacją :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)